poniedziałek, 30 lipca 2012

IV

Esme

    Biegliśmy około dwudziestu minut. Dolina rzeki, przy której rósł okazały las, znajdowała się niedaleko domu Kate i jej rodziny. Pomyślałam, że dawno nie widziałam naszych przyjaciół i wypadałoby ich kiedyś do nas zaprosić.
    Z zamyślenia wyrwał mnie głos Carlisle'a:
- To tutaj.
    Ach, co to było za miejsce! Wszędzie rosły wielkie, rozłożyste drzewa oraz miękka, zieloniutka trawa. Szkoda, że odwiedzamy ten zakątek nocą. Za dnia z pewnością wygląda jeszcze bardziej uroczo.
- Alice, gdzie dokładnie miała miejsce twoja wizja - zapytałam, podchodząc do niej i zapinając guziczki od jej futerka, na co odpowiedziała szerokim uśmiechem.
- To już naprawdę niedaleko - musimy tylko zejść troszkę niżej. Wtedy dojdziemy do tego  wielkiego drzewa.
    Jak powiedziała, tak zrobiliśmy. Moja córka nie kłamała - drzewo było ogromne.  Nigdy takiego nie widziałam. Jego gałęzie były tak rozłożyste, że można by było zbudować na nich duży domek, a nawet dwa.
    Wtedy go zobaczyłam. Siedział na najwyższym konarze ze spuszczoną głową, machając nogami. 
- Edward! - krzyknęłam spanikowana, podbiegając do drzewa. Zaczęłam szybko się na nie wspinać. Nie szło mi to najlepiej, ale nie przejmowałam się tym. 
    Dotarłam na najwyższą gałąź.
- Edwardzie...skarbie - szepnęłam. Wreszcie na mnie spojrzał. Jego twarz była wykrzywiona w grymasie bólu i cierpienia.
    Podeszłam bliżej i przyciągnęłam go do siebie. Mój syn nie protestował - objął mnie swoimi wielkimi, umięśnionymi ramionami, przyłożył twarz do moich włosów i westchnął.   " Nie odepchnął mnie, zmienił się", pomyślałam. Ogarnęła mnie błoga chwila spokoju i radości. Oderwaliśmy się od siebie. Edward szepnął skruszony: 
- Mamo, tak bardzo cię przepraszam. Za to, co zaszło w salonie, za moje zachowanie - jego oczy zrobiły się suche, tak u innych wampirów wyglądał płacz - nie wiem, co we mnie wstąpiło.
- Skarbie, każdy zasługuje na drugą szanse. Ty również - położyłam mu dłoń na policzku, dziś wyjątkowo zimnym - chciałabym wiedzieć, czy zabiłeś człowieka.
- Tak, mamo. Wiem, nie powinienem tego robić, to była chwila słabości, bardzo was przepraszam - warga zaczęła mu drżeć.
- Spokojnie, kochanie- usiadłam na gałęzi - każdemu mogło się zdarzyć. Usiądź, porozmawiajmy. 
- Dobrze.
- A więc, kim jest Bella?
- Bella to dziewczyna ze szkoły, wiem, że jest we mnie zakochana - urwał na chwilę - ja w niej też. Jest inna, na razie nie powiedziałem jej o naszej rodzinie i nie zamierzam tego robić w najbliższej przyszłości.
- Dobrze, synku, uspokój się, nie zamierzamy ci z tatą mówić, co masz robić, jesteś w końcu dorosły.
- Mamo, wszyscy jesteście dla mnie oparciem. Tato, tak bardzo cię przepraszam - nie zauważyłam, kiedy Carlisle wdrapał się na drzewo. Podszedł do miedzianowłosego i uścisnął go.
- A ja? - pisnęła szczęśliwa Alice. Stała na najniższej gałęzi i podskakiwała wesoło, machając przy tym głową i rękami. 
- Chodź tu, siostrzyczko - odrzekł Edward, odrywając się od mojego męża i podchodząc do niej z wyciągniętymi ramionami. Mały chochlik cały czas podskakiwał, nawet wtedy, gdy był w uścisku swego brata.
- Widzisz, udało ci się - szepnął mi Carlisle do ucha. Objęłam go i pocałowałam w szyję, miejsce najintensywniej przesycone jego zapachem - cudowną wanilią i morską bryzą. Odchyliłam się, by spojrzeć mu w te miodowe oczęta.
- O nie, kochanie - spojrzał na mnie zdziwiony - to nam się udało - uśmiechnął się, ukazując równe, lśniąco białe zęby. 
- Niech będzie - odrzekł w końcu.
    Zerknęłam na Edwarda, który patrzył na mnie zmieszany. Oderwałam się od Carlisle'a, który delikatnie pogłaskał moją dłoń, i podeszłam do miedzianowłosego. 
- Kotku, mam nadzieję, że wracasz z nami do domu - odparłam.
- A mogę? Rosalie i reszta nie będą źli?
- Na pewno nie. Wszyscy za tobą tęskniliśmy. A więc?
- Dobrze, wrócę - rozpromienił się. 
- To co, idziemy już do hotelu? - zapytała Alice.
- Już, chwilka - odpowiedział Carlisle - Synu? - zwrócił się do Edwarda.
- Tak, tato?
- Cieszę się, że cię odnaleźliśmy - położył mu ręce na ramionach.
- Ja też, tato - gdyby wampiry mogły płakać, to już dawno po ich policzkach leciałyby łzy.
- To idziemy? - biadoliła Alice - Jestem zmęczona i chcę do domu!
- Spokojnie, już biegniemy - odparłam uradowana. 
    Ruszyliśmy naszym tempem do hotelu. Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce, które, z powodu wczesnej pory, było jeszcze zamknięte. Do naszego pokoju dostaliśmy się oknem.
    Opadłam na fotel pokryty misiowatym kocem. Dopiero teraz zauważyłam, że pokój ten jest bardzo przytulny : ściany zostały pomalowane na miły dla oka fiołkowy kolor, sufit natomiast był biały. Okna zajmowały całą ścianę po prawej stronie łóżka, tak samo jak w naszej sypialni w Forks. Dzięki temu gwarantowały one cudowny widok wschodzącego słońca, o czym miałam się przekonać już za parę godzin. Po obu stronach łoża ustawiono małe stoliczki ze szklanymi lampami, które dawały przytłumione, żółtawe światło. Naprzeciwko stała wielka szafa, a obok niej lustro oprawione w białą ramę. Cały pokój sprawiał wrażenie przytulnego. Nie ukrywam, bardzo mi się podobał. 
- O czym myślisz, kochanie - z zamyślenia wyrwał mnie słodki głos mojego ukochanego, który klęczał obok fotela, na którym siedziałam.
- O tym pokoju. Podoba mi się.
- Faktycznie, jest ładny. Naszej sypialni też przydałoby się małe odświeżenie. 
- Zrobiłbyś to dla mnie?
- Dla ciebie? Wszystko! - wstał, złapał mnie za ręce i przyciągnął do siebie, po czym pocałował czule i słodko. 
- Hkm, hkm - chrząknięcia Edwarda nie się nie usłyszeć.
- Tak?- oderwałam się od ust ukochanego, ale nadal byłam złączona z nim w uścisku. 
- E...już nic, będę u siebie - nasz "apartament" miał dwa pokoje, jeden zajęli Edward i Alice. Drugi, ten z fiołkowymi ścianami przypadł nam. 
- Ach - wychrypiałam do otwartych ust Carlisle'a - kochana rodzina.
    A potem już nikt nie przerwał naszych namiętnych pocałunków. Nasze usta i języki odpłynęły w namiętnym tańcu. 




Od autorek:
No, wreszcie opóźniony czwarty rozdział. Nie jestem z niego aż tak zadowolona ale niech będzie. Dziękujemy za miłe komentarze i trzech obserwatorów, dodajecie nam w ten sposób siły do pisania. 
W następnym rozdziale przeczytacie dużo o życiu Esme przez przemianą. Możecie się go spodziewać pod koniec tygodnia.
Pozdrawiam 
Magda ;*
    

6 komentarzy:

  1. Nie wiem, co napisać... Nie mam po prostu słów! Naprawdę świetny rozdział! Czekam na kolejny!

    Esme.

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo ładnie piszesz,szkoda że pod koniec tygodnia. Wyjeżdżam w czwartek na obóz ,przeczytam po powrocie ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. [SPAM]Chciałabyś poznać opinię na temat swojego bloga? Dowiedzieć się jak postrzegają go inni? Nie czekaj i zgłoś się do Raju Ocen. Ocenialnia stoi otworem.
    raj-ocen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział ;D w końcu ;D niezłe, chociaż tamte były lepsze - ale trudno, czasami jest lepiej, czasami gorzej, więc pozostaje tylko czekać na kolejne ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta końcówka trochę dziwnie zabrzmiał ,ale ok :)

    OdpowiedzUsuń

Czytam = komentuję.


Dziękuję za każdy komentarz, to wielka radość dla autora, gdy widzi, że jego praca jest doceniona.