poniedziałek, 6 sierpnia 2012

V

Esme

    Leżeliśmy na hotelowym łóżku w samej bieliźnie już od paru godzin, wpatrując się w siebie nawzajem i gładząc po całym ciele. Było nam razem dobrze,chociaż jesteśmy małżeństwem od dziewięćdziesięciu lat, codziennie poznawaliśmy się od nowa.
    Wreszcie, słońce zaczęło wschodzić na jeszcze ciemnym niebie. Świat budził się do życia po długim nocnym odpoczynku. Do pokoju wpadły pierwsze promyki, delikatnie muskając mleczną skórę mojego blond-włosego anioła. Myśląc o nim, zawsze używałam tego określenia. Tylko ono w pełni oddawało jego urodę. Ach, te oczy! Ilekroć w nie spojrzałam, od razu odpływałam, a nogi robiły się jak z waty. Wiele bym dała za patrzenie w nie chociaż tyle, ile mój mąż poświęca pracy. Ostatnio dużo czasu spędzał w domu, jednak przed zniknięciem Edwarda bywał z rodziną tylko kilka godzin. Wiem, że Carlisle ratuje i ulecza wielu ludzi, ale chciałabym, żeby poświęcał trochę uwagi dzieciom i mnie. Było przecież tyle spraw do omówienia. 
- Kochanie? - mój ukochany położył mi rękę na policzku.
- Tak? - odparłam.
- O czym myślisz? 
- O twoich oczach - rzekłam rozmarzonym głosem. Zaśmiał się, co w połączeniu z promieniami wschodzącego słońca na twarzy tylko spotęgowało jego urok.
- Hmm... - spojrzał na mnie łobuzersko - Co powiedziałabyś na kilka tygodni na wyspie Esme? - czy mój mąż umie czytać w myślach? Przed chwilą myślałam o tym, że spędzamy razem mało czasu, a on zaproponował teraz wakacje na wyspie! Niewiarygodne! Ale to nazywa się miłość i troska o siebie. - Ostatnio trochę zmizerniałaś, muszę się tobą bardziej zaopiekować.
- Jesteś taki kochany! - przybliżyłam się do mojego męża, aby odwdzięczyć się długim, słodkim pocałunkiem. Nie zdążyłam jednak tego zrobić - w połowie do jego ust, rozległ się dźwięk starodawnego telefonu stojącego na małym stoliczku obok łóżka. 
- Halo? -powiedziałam do słuchawki zaspanym głosem. 
- Hej, mamo, to ja - odezwała się Rosalie.
- Witaj, kochanie! Czy coś się stało? Czy wszystko z wami w porządku, dom jest w jednym kawałku?
- Tak - zaśmiała się - Wszystko dobrze. A u was? Znaleźliście Edwarda?
- Owszem. Długo z nim rozmawiałam i uzgodniliśmy, że Edward wróci z nami do domu i wspólnie ustalimy, co będzie dalej z Bellą.
-Mówił ci o niej?
- Tak. Według niego ta dziewczyna zakochała się w nim, jak się później okazało, z wzajemnością, ale na razie nie wie o nas.
- Na razie?!
- Rose, spokojnie, nie dramatyzuj. Edward jest odpowiedzialny, ma na celu dobro rodziny. Jestem tego pewna. 
-  Miejmy nadzieję. 
-  Rozchmurz się. Nic się nie stanie - zapewniłam - Gdzie Emmett z Jasper'em?
-  Jasper biega po domu, bo Alice do niego nie dzwoni, a mój misiowaty mężulek ogląda telewizję. Od sześciu godzin!
- Na szczęście jeszcze dziś będziemy w domu.
- W porządku. Kiedy już wylądujecie, zadzwoń do mnie, to poślę po was Emmett'a. Może w końcu oderwie się od telewizora.
- A więc do zobaczenia wkrótce.
- Papa! - rozłączyła się i odłożyłam słuchawkę na widełki.
- Co znowu przeskrobały nasze dzieci? - zapytał Carlisle, który podczas mojej rozmowy telefonicznej z Rosalie zawzięcie bawił się kosmykiem moich włosów.
- Nic. Dlaczego zawsze podejrzewasz, że coś zrobili, gdy tylko nie ma nas w domu?
- Pamiętasz,co zastaliśmy po naszym powrocie z wyspy?
    Doskonale wiedziałam, o czym mówi. Pół roku temu Carlisle zabrał mnie na kilkutygodniowy pobyt na naszej wyspie. Bawiliśmy się świetnie, ale kiedy  dostaliśmy telefon z prośbą o szybkie stawienie się w szpitalu mego misia, spakowaliśmy walizki i ruszyliśmy do domu. Z lotniska odebrał nas Jasper. Sprawiał wrażenie zaniepokojonego. Kiedy przyjechaliśmy do domu, wiedzieliśmy już dlaczego. 
    Drzwi wejściowe były oblepione bitą śmietaną, na schodach leżały worki na śmieci, z których wystawały butelki po piwach.
- Co tu się dzieje? - krzyknęłam przerażona.
- Nic, już nic - Jasper poszedł pierwszy i otworzył nam drzwi. W środku było jeszcze gorzej. 
    Obrazy, które przed naszym wyjazdem spokojnie wisiały na ścianach, teraz leżały na podłodze, po której walały się papierki po cukierkach i rozgniecione paluszki. 
    Weszłam po schodach na pierwsze piętro. Zobaczyłam Edward'a, Alice, Rosalie i Emmett'a, którzy gorączkowo sprzątali wszystkie śmieci i wymieniali zaniepokojone spojrzenia. Nie zauważyli mnie jeszcze,więc chrząknęłam znacząco. Podnieśli głowy i spojrzeli w moją stronę.
- Oooł - jęknął Emmet, na co Rosalie odpowiedziała stłumionym "cicho".
- Co tu się stało? - zapytałam, omiatając kuchnię spojrzeniem. 
- Niic - pisnęła Alice, podnosząc skorupy potłuczonych kieliszków.
- Jak to nic?! - wrzasnęłam - Co robiliście, kiedy nie było nas w domu?
- Hmmm...bo my...tak cieszyliśmy się, że...wracacie z wyspy, że urządziliśmy...mały...bankiecik dla przyjaciół ze szkoły.
- Bankiecik? Tak to się teraz nazywa?
- No już sprzątamy, spokojnie, mamo. A jak tam wakacje? Świeciło słoneczko? Odpoczęliście?
- Alice, nie odwracaj kota ogonem. Ale tak, było cudownie - dodałam rozmarzonym głosem.
- Czy tutaj przeszło jakieś tornado? - spytał Carlisle, wchodząc po schodach z bagażami.
- Lepiej nie pytaj - ostrzegłam.
- To nie pytam - przemknął obok mnie i skierował się do sypialni.
- No to my już sprzątamy i za chwileńkę będzie czyściutko - zapewnił Emmet.
- Nie zapomnijcie o bitej śmietanie na drzwiach - podążyłam schodami do toalety, by odświeżyć się po długiej podróży. 
    Zaśmiałam się na to wspomnienie. Nigdy nie przypuszczałam, że nasze dzieci będą takie kochane, by urządzić "bankiecik" z okazji powrotu rodziców. Byłoby to całkiem zabawne, gdyby w sypialni nie leżała sterta moich butów, które z pewnością przymierzały Rosalie i Alice.  
- To cię bawi? - odrzekł zadowolony Carlisle. 
 - A ciebie?  
- Może troszkę.  
- Ciekawe, co zastalibyśmy, gdybyśmy wrócili te dwie godziny wcześniej?  
- Chyba nie chcę tego wiedzieć - skrzywił się lekko.  
- Która godzina? - zapytałam. 
- Jeszcze wcześnie. Odpocznij trochę, tyle ostatnio przeszliśmy,musisz być tym zmęczona.  
- Nie jest aż tak źle. Najważniejsze, że sprostaliśmy temu razem - złapałam go za rękę.  
- Masz rację - przyznał, przybliżając się do mnie 
- Ostatnio tyle się wydarzyło. Były sytuacje, które nas poróżniły, w których musiałaś cierpieć. Przepraszam cię za to.  
- Carlisle, nie wiem,co powiedzieć, ja też cię przepraszam - szepnęłam wzruszona, na co zareagował czułym i słodkim pocałunkiem, pozbawionym jakiejkolwiek brutalności, jaką serwował mi Charles. Nigdy tego nie zapomniałam.
        Kilka lat przed moim skokiem z klifu i przemianą w wampira, wyszłam za mąż za Charlesa Evensona. Był on synem wpływowego właściciela banku,w którym pracował mój ojciec i spadkobiercą tego majątku. Do ślubu zmusili mnie rodzice. Chcieli w ten sposób powiększyć już i tak okazały budżet. Na początku nasze małżeństwo można było zaliczyć do zgodnych, ale później Charles zaczął pokazywać mi swą prawdziwą twarz ; przychodził pijany z pracy, wyżywał się na meblach i bił mnie,gdzie popadnie.               
    Parę miesięcy później wyjechał na wojnę. Kilka godzin po opuszczeniu domu przez mojego męża, usiadłam za pianinem i zaczęłam grać. W pewnym momencie sięgnęłam po kartkę papieru oraz pióro i spisałam na niej wszystkie moje uczucia i przemyślenia. W ten sposób powstała akustyczna ballada o nieszczęśliwej miłości.
    Pewnego dnia moja najlepsza przyjaciółka usłyszała mój śpiew  i zorganizowała mi występ w pobliskiej karczmie. Przesądziło to o mojej przyszłości. Od tamtej pory występowałam przed publicznością, śpiewając piosenki własnego autorstwa, grając jednocześnie na pianinie, z którym mam styczność od czwartego roku życia.               
    I tak było do dnia, w którym skończyłam dwadzieścia pięć lat. Nie obchodziłam już urodzin, ale upiekłam tort i poszłam z wizytą do przyjaciół. Wspólnie zjedliśmy ciasto, powspominaliśmy stare czasy i wznieśliśmy toast za przyszłość. W końcu pożegnaliśmy się i ruszyłam do domu. Nie przyszło mi do głowy, że kogoś tam zastanę.               
    Zdziwiło mnie, że drzwi wejściowe były lekko uchylone. Wydawało mi się, że zamykałam je na klucz. A może zapomniałam tego zrobić? Mniejsza o to. Pchnęłam drzwi i weszłam do przedpokoju. Nagle usłyszałam czyjeś kroki i męski głos, który wołał moje imię. Zapaliłam lampę i ujrzałam człowieka, o którym próbowałam zapomnieć. To przez niego chciałam się zabić, łykając tabletki i popijając dużą dawką alkoholu. To przez jego liczne zdrady pragnęłam usunąć go z mojego życia. Nie sądziłam, że po czterech latach na wojnie, tak po prostu wróci do domu, przywita się i wszystko będzie jak dawniej. 
- Esme - odezwał się Charles tym słodkim głosem, którego używał, żebym mu wybaczyła - wróciłem.
- Widzę. 
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Nie było mnie w domu prawie cztery lata, a ty mówisz zwykłe "Widzę"?! - wiedziałam, że zaraz wybuchnie 
- Nie nauczyłaś się jeszcze szacunku do swojego męża - i wymierzył mi siarczysty policzek, który poczułam na całym ciele, a po policzkach pociekły łzy bólu. 
- Charles, dlaczego to robisz? 
- A jak myślisz? Bo jesteś moja i tylko moja. Będę brał, co mi się należy - rzekł. 
- Czym sobie zasłużyłam na bicie? 
- Tym, że nie masz szacunku - ryknął 
- A swoją drogą słyszałem o twoich podbojach w karczmie. Jesteś taka głupia. Myślisz, że będziesz śpiewaczką - zaśmiał się - Zajmij się robotą, a nie! I zrób mi coś do jedzenia, bo jestem głodny.          
    Przygotowałam Charlesowi kurczaka.Zjadł go w milczeniu, patrząc na mnie wilczym wzrokiem 
- Dobre - powiedział spokojnie.               
    Po jedzeniu podszedł do kanapy, na której siedziałam, złapał mnie za ręce, przyciągnął mnie do siebie, po czym zaczął brutalnie całować. Próbowałam mu się wyrwać, ale on tylko zaciskał uścisk i szeptał : 
- No gdzie mi się wyrywasz, skarbie? - a potem zaciągał mnie do łóżka w sypialni.     
    Nienawidziłam tego życia. Jedynym jego plusem byli moi wierni słuchacze, którzy po każdym występie ustawiali się w długich kolejkach po autografy.      
    A teraz mam cudowne życie : wspaniałego męża, który wspiera mnie w każdej chwili, kochane dzieci, duży, przestronny dom mieszczący całą rodzinę. Dostałam tak wiele za nic. Ale czy zasługiwałam na to?
        Oderwaliśmy się od siebie.  Był to długi, namiętny pocałunek przepełniony miłością i tęsknotą. Carlisle wiedział, czego mi trzeba. Zawsze kiedy wracał z pracy, sadzał mnie na swych kolanach, przytulał i szeptał, jak bardzo mnie kocha. Chciał przez to choć w małym stopniu wynagrodzić mi swoją nieobecność. A teraz ja chciałabym pokazać mu, jakim uczuciem go darzę. Tylko jak? Marzyłam o romantycznej kolacji przy świecach, ale nie mogło się to ziścić - jesteśmy przecież wampirami i nie spożywamy nic oprócz krwi. Na pewno coś uda mi się wymyślić, pomoże mi w tym Alice. Romantyczne niespodzianki to jej specjalność. 
- Chyba pora wstawać - spojrzałam na zegarek. Już 9:30? Przecież dopiero wschodziło słońce. Ale ten czas leci nieubłaganie szybko. Samolot mamy o 11:00, prawie półtorej godziny powinno więc wystarczyć. 
- Nie mam siły wstać - jęknęłam - Pomożesz mi?
- Już się robi - odrzekł, po czym wsunął ręce pod moje plecy. Przeciągnął mnie do siebie i uniósł. Wtuliłam się w jego nagi tors. Nie zdążyłam jednak odpowiednio ułożyć głowy, bo poczułam, że stoję już o własnych nogach. i odrywam się od Carlisle'a.
- No, proszę - uśmiechnął się, na co zawyłam:
- To już?! - Nie martw się, później cię jeszcze ponoszę. A teraz przepraszam, ale twój osobisty wielbłąd musi się ubrać - podszedł do szafy, wyciągnął potrzebne ubrania i udał się do łazienki.
    Kiedy wrócił, byłam już ubrana. Założyłam luźną sukienkę w kwiaty i zielone buty na wysokiej szpilce. Siedziałam na skraju łóżka odwrócona do drzwi i czesałam swoje karmelowe, kręcone włosy, kiedy poczułam gorący i słodki oddech na moim karku. 
- Wyglądasz bajecznie, skarbie... ty zawsze wyglądasz bajecznie.          
    Odwróciłam się. Miałam przed sobą twarz mojego ukochanego w całej okazałości. Spoglądałam na nią, analizując każdy jej detal, na przykład niebiańskie oczy spowite wachlarzem długich rzęs czy starannie zarysowane brwi.           
    Nagle anioł usiadł po turecku na białym dywanie i położył głowę na moich kolanach. 
- Łasisz się jak kotek - rzekłam.
- Miau - pocałował mnie w uda. Mimowolnie zamruczałam z zachwytu. Czułam,jakby motyl o zimnych, ale delikatnych skrzydłach spoczął na moich nogach.
- Skarbie, łaskoczesz - pogłaskałam jego złociste włosy, utrzymane dziś w lekkim nieładzie.
    Nie zdążyłam nic dodać,bo, niespodziewanie, do naszego pokoju tanecznym krokiem wpadła Alice, a za nią spokojny,ale uśmiechnięty od ucha do ucha Edward.
- No to co, jedziemy już na lotnisko - odezwał się chochlik - Tato, co ty robisz?!Nie masz już gdzieś siedzieć?
- Nie - odpowiedział roześmiany Carlisle, wstając i podnosząc walizki - No to w drogę.
- Mamo, cudownie wyglądasz - rzekł w Edward.
- Bo mama zawsze ładnie wygląda. Mów sobie, co chcesz,ale tak jest - zawtórowała Alice. Podeszła do mnie i spięła mi włosy z jednej strony, na co odpowiedziałam szerokim uśmiechem. 
- Skoczę tylko po nasze walizki i możemy ruszać -  powiedział Edward do Alice i zniknął, by chwilę później stanąć w progu obładowany bagażami.          
    Wyszliśmy z kwatery. Zmierzaliśmy do recepcji. Bałam się, że osoby, które tam pracują, zaczną zadawać pytania dotyczące pojawienia się Edwarda, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca.         
    Na lotnisku, na które dostaliśmy się tym samym wynajętym samochodem, czekaliśmy czterdzieści minut, więc razem z Alice wybrałyśmy się jeszcze do małego centrum handlowego znajdującego się po drugiej stronie ulicy. Mogłyśmy spokojnie się tam udać, ponieważ na dworze padał siarczysty deszcz. Próżno było szukać chociaż jednego promyka słońca.
    Trafiłyśmy w samą porę - właśnie zaczynały się wiosenne wyprzedaże, bo dostępne były już letnie kolekcje. Udało mi się kupić białą sukienkę przed kolano z grubymi ramiączkami i ozdobnym paskiem z kokardką w talii oraz sandałki na koturnie w tym samym kolorze. Alice wybrała niebieską spódnicę z jeansu i żółty żakiet w paski. Oprócz tego kupiłyśmy jeszcze identyczne bransoletki z zawieszkami w kształcie serduszek.          
    Kiedy kierowałyśmy się ku wyjściu, przystanęłam przy wystawie znanego na całym świecie jubilera. Zobaczyłam cudowny męski zegarek. Pomyślałam o Carlisle'u. Wprawdzie ma on już jeden, bo pozostałe albo pogubił, albo zepsuł, ale ten jest wyjątkowy. 
- Poczekaj tu na mnie, skarbie -powiedziałam do zdezorientowanej Alice, podając jej moje torby - Muszę kupić ten zegarek.
- Idę z tobą - zawołała i weszłyśmy do sklepu.
- Mam nadzieję, że spodoba się tacie - rzekłam, kiedy wychodziłyśmy już z centrum handlowego.
- Na pewno - zapewniła Alice - A teraz szybko, bo zostało nam siedem minut!          
    Chłopcy, lekko zniecierpliwieni, ucieszyli się na nasz widok i zdziwili za jednym razem, że kupiliśmy tak mało. Wiedzieli, że gdyby była z nami Rosalie i miałybyśmy trochę więcej czasu, z pewnością wróciłybyśmy z połową centrum handlowego.
- Odbijemy sobie w Forks. Mamo, co powiesz na zakupy w Anglii albo Mediolanie? Albo nie, w Paryżu? - Alice traktowała te miejsca i czynności,jakby były najważniejsze na świecie.
- Nie zrób sobie czegoś - zażartował miedzianowłosy.
- Edward - skarcił go Carlisle - Nie wolno przeszkadzać Alice w planowaniu wypraw życia - zaśmiali się oboje.
- Uspokójcie się, natychmiast - powiedziałam  - A teraz do samolotu, bo wyślę was na bezludną wyspę.          
    Kiedy mieliśmy już wchodzić do maszyny, Carlisle przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał: 
- Kocham cię, bez względu na wszystko.
- Oooh, to takie słodkie, ja ciebie też. Nad życie - i zniknęliśmy w otchłani metalowego ptaka.


Od autorek:
Wreszcie, piąty rozdział zakończony :) Mamy kilka pytań: Czy mamy dodawać muzykę to rozdziałów, czy to po prostu zbędne? Czy wiecie może, gdzie obejrzeć film pt. " Miejsce zwane domem" lub serial "Lista Ex"? Obydwie produkcje z Elizabeth Reaser w roli głównej. Dzięki za wsparcie :) Pozdrawiamy!!
   

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział - jak zawsze - i fajnie że taki długi. :) Co do muzyki - róbcie jak chcecie. ;* Elizabeth Reaser - moja ulubiona aktorka. :) Oglądałam film - popłakałam się na początku i końcu. Świetny. To możecie ściągnąć na chomikuj za bodajże 3 zł, a serial - również świetny - też z chomikuj za 2 zł od 3 odcinka, 2 pierwsze darmowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy następny ? Śmiałam się jak szalona z tego Miał :D Ale chyba dlatego że wypiłam napój energetyczny :D Obejrz : Rodzinny Dom Wariatów ten film mnie Rozwala . A wiec kiedy nastepny Rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś tak niedziela - poniedziałek, może później, zależy od weny :)
      Masz szczęście, że nie złapała cię czkawka :D

      Usuń
    2. "Rodzinny dom wariatów" - również polecam. ;)

      Usuń
  3. "Tato, co ty robisz?! Nie masz już gdzieś siedzieć?"
    i "Miau" rozłożyły mnie na łopatki. Niesamowicie piszesz! Świetne - idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. ,, Hmm... - spojrzał na mnie łobuzersko'' Boże wyobrażam sobie tę scenę XD
    ,,- Jasper biega po domu, bo Alice do niego nie dzwoni, a mój misiowaty mężulek ogląda telewizję. Od sześciu godzin!'' Typowi faceci :(
    ,,A teraz przepraszam, ale twój osobisty wielbłąd musi się ubrać'' Pozdrowienia z podłogi :)
    Bankiecik na powrót rodziców. Nie no paść można :D
    ,,- Nie zrób sobie czegoś - zażartował miedzianowłosy.
    - Edward - skarcił go Carlisle - Nie wolno przeszkadzać Alice w planowaniu wypraw życia - zaśmiali się oboje.'' Ile oni maja lat ?!?!? Skąd wy bierzecie te pomysły ?

    OdpowiedzUsuń

Czytam = komentuję.


Dziękuję za każdy komentarz, to wielka radość dla autora, gdy widzi, że jego praca jest doceniona.