poniedziałek, 3 września 2012

XI

Esme

    Rozdanie świadectw okazało się nie takie złe.  Jasper poprawił swoje "matematyczne błędy" i, podobnie jak reszta, wypadł dobrze. Co prawda nie otrzymaliśmy listu pochwalnego, jako ich rodzice, ale nie rozpaczałam z tego powodu. Razem z Carlislem postanowiliśmy wynagrodzić im ciężką pracę w szkole.
- Co powiecie na wspólne wakacje ? - zapytał. 
- Tato, dokąd znowu chcecie jechać ? - zapytała niezadowolona Rosalie.
- Owszem, chcemy jechać, ale w komplecie - odpowiedział. 
- Wyspa Esme ? - zapytała uszczęśliwiona tym pomysłem Alice. 
- Tak - odparł odpowiedzialny za rodzinne wyjazdy - No to jak, podoba się pomysł ? 
- Niezbyt - ogłosili jednocześnie Rose i Emmet. Edwardowi również nie podobała się ta koncepcja. 
- Tylko Alice i Jasper są chętni ? - zapytał zrezygnowany doktor. 
- Cóż, może mają inne plany ? - chciałam spędzić wakacje tylko z moim mężem. Było to trochę samolubne z mojej strony, ale ostatnio rzadko się widywaliśmy. 
- Tak - zaczęli - Mamy zupełnie inne plany, poza tym byliśmy już tam mnóstwo razy. 
- No dobrze, zatem wyruszymy jutro o świcie - brzmiało to tak romantycznie w ustach mojego jasnowłosego wybranka. Uśmiechnęłam się do niego, co oczywiście zostało odwzajemnione. 
    Późnym wieczorem razem z Carlislem obmyślaliśmy przebieg jego urlopu. W końcu niedługo musiał znowu wrócić do szpitala. 
- Mam zaledwie dwa tygodnie dla ciebie - powiedział z goryczą. 
- Wiem - odparłam - Ale nie możesz zaniedbać przeze mnie pracy... 
- Esme, kocham cię - pocałował mnie - Praca jest tylko moim zamiłowaniem, jednak dla ciebie byłbym gotów  rzucić ją w głębie mojej duszy. 
- To takie słodkie - powiedziałam dumna z jego wypowiedzi. Zaśmiał się.
- Zawsze tak ciepło komentujesz każde moje zdanie - zaczął. 
- Kontynuuj, proszę - byłam ciekawa dalszego ciągu. 
- Gdy przypomnę sobie moje ludzkie życie ... Nie mógłbym do niego wrócić. 
- Ja też - przyznałam. Zawsze otwierałam się przed moim ukochanym - Skok z klifu wydaje mi się ciągle niemądrym pomysłem , chociaż w moim przypadku... - przerwałam nagle
- Cii . Nie mówmy już o tym - poprosił opiekuńczym głosem. 
    Uwielbiałam wieczory z Carlislem. Zawsze rozmawialiśmy, aż do czasu, gdy rozlegał się głośny dźwięk budzika. Praca wzywała mojego męża. Dzień mijał mi wolno. Później oczekiwałam jego powrotu, witaliśmy się i przesiadywaliśmy w salonie razem z dziećmi. Później wszyscy się gdzieś rozchodzili, a my ... Dalej rozmawialiśmy. 
- Esme ? - zapytał po długiej ciszy. 
- Tak ? 
- Już nigdy nie wspominajmy przeszłości. Nie myślmy o niczym związanym z naszym poprzednim życiem. Cieszmy się sobą. 
- Ale ... - gdybym mogła, rozpłakałabym się. Pewnie wtedy anioł objąłby mnie mocno i pocałował na pocieszenie. 
- To dla ciebie aż tak ważne ? - popatrzył na mnie ze smutkiem. 
- N-nie, jednak brakuje mi ciebie ... - stało się tak, jak przewidywałam. Objęci siedzieliśmy aż do momentu, gdy Jasper zapukał do drzwi. 
- Proszę - powiedział Carlisle. 
- Nie przeszkadzam ? - zapytał. 
- Nie. 
- No więc chciałbym zawiadomić, że Alice postanowiła zabrać ze sobą większą połowę garderoby - mówił to tak poważnie, że nie wytrzymaliśmy. Wybuchnęliśmy śmiechem - Mówię poważnie ! 
- Wierzymy ci - powiedziałam. Było mi lepiej. Zaraz po tym w progu stanęła czarnowłosa. Uśmiechała się łobuzersko. 
- A ty już tu ? - zapytała Jaspera. W odpowiedzi usłyszała bełkot nie do zrozumienia. Weszła do pokoju. Usiadła na naszym łóżku. 
- Podobno bierzesz ze sobą niezły zapas ubrań - powiedział zaczepnie doktor Cullen.  
- Oj, przecież mamy duży samochód. A nawet gdyby - mogę jechać razem z kapusiem - uśmiechnęła się szeroko. 
- Ej ! - odpowiedział "kapuś"
- Do twarzy ci ze złością  - dodała - Zupełnie jak niewinny aniołek, którego ktoś naprawdę wnerwił. 
- Dzięki, dzięki wielkie. 
    Śmieszyły mnie uwagi Alice. Zawsze potrafiła dostrzec coś, czego ja nie zauważałam, albo nie zwracałam na to uwagi. Miała dobry gust, toteż zawsze pomagała w "nagłych wypadkach" w kategorii wykwintne wyjście do  grona znajomych lekarzy , czekających w restauracji. Ufałam jej. 
- Mamo ! - przerwała mi - Czy ty mnie w ogóle słuchasz ? - mój mąż i syn śmiali się razem. Chochlik próbował wbić mi do głowy 5 zasad dobrych wakacji. 
- Przepraszam, kochanie, zamyśliłam się - odpowiedziałam. 
- O czym tak myślisz ? - zapytała podejrzliwie. 
- O tobie - powiedziałam czystą prawdę. 
- O mnie ? 
- Tak. Przypomniałam sobie twoje rady w sprawie eleganckich wyjść - uśmiechnęła się. 
- Tak ... Pamiętaj o tym, a znajomi taty zawsze dobrze cię zapamiętają. 
- Już tak jest - odparł - Mama jest bardzo lubiana  w moim towarzystwie - przytuliłam się do niego mocniej. Wszystko wydało mi się nagle takie cudowne... Postanowiłam porzucić wszelkie smutki i niepowodzenia z dalekiej przeszłości. Teraz byliśmy tylko my. 

Od autorek:

Witajcie, kochani! Dziękujemy za tak liczne wejścia i komentarze.Może nie jest tego zbyt dużo, ale dla nas wystarczy w zupełności. Następny rozdział ukaże się w weekend. Szykujcie się na bombę :)

3 komentarze:

  1. Fajnie że jadą na wyspę. ;) W końcu pobędą ze sobą, prawda? Czekam na tą "bombę"! ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyspa Esme,me gusta ;d


    czekam na weekend oczywiście,że czekam ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega Blog <3 Fajnie się czyta i rozśmieszyło mnie to że Alice che wsiąść pół garderoby :D
    Dodaje się do Obserwatorów :D

    OdpowiedzUsuń

Czytam = komentuję.


Dziękuję za każdy komentarz, to wielka radość dla autora, gdy widzi, że jego praca jest doceniona.