środa, 15 sierpnia 2012

VII

Esme

    - Nie płacz już, kochanie, nie chcę, abyś cierpiała - pocieszał mnie Carlisle kojącym głosem, kiedy zmierzaliśmy wolnym krokiem ku naszej polanie.
- Dobrze, już nie będę - powiedziałam, lecz po chwili znowu zalałam się łzami - Przepraszam, to takie trudne!
- Już, cichutko - zatrzymał się i przytulił mnie mocno, ale delikatnie. Od razu poczułam się lepiej, ale nie na tyle, by całkowicie przestać płakać.
- Potrzebuję podwójnej dawki tego lekarstwa, doktorze - rzekłam ochrypniętym głosem. Mój ukochany, nic nie mówiąc, wziął mnie na ręce i przyciągnął twarz do mojej szyi.
- Tak lepiej? - zapytał.
- Zdecydowanie.
    Niósł mnie tak aż do naszej polany, na której było już ciemno. Nie przeszkadzało nam to jednak w niczym.
- Dziękuję, skarbie - pogłaskałam go po policzku, kiedy postawił mnie na ziemi. 
- Za co? - odparł zdziwiony.
- Za to, że pocieszasz, gdy płaczę, przytulasz, kiedy mi źle, kochasz pomimo moich wad - urwałam na chwilę - Za to, że jesteś.
- Zawsze będę - usiadł na wielkim kamieniu - Przy tobie. Nigdy cię nie opuszczę - uśmiechnęłam się. 
- Kocham twój uśmiech. Kocham ciebie.
- Jesteś cudowny - usiadłam obok niego i przechyliłam głowę, tak, by dotykała jego ramienia. Carlisle musnął moje wargi. Zamruczałam z zachwytu.
- Hmmm, widzę, że moje lekarstwa pomogły?
- I to jak - zaśmiałam się - Poprosiłabym jednak o trochę więcej. Tak na zapas.
- Oczywiście, już się robi - pochylił się ku mnie i oparł swoje czoło o moje.
- Twoje oczy są jak narkotyk - jak zacznę, to nie mogę przestać - wyszeptałam, na co anioł westchnął i pocałował mnie namiętne i słodko. 
    Nagle rozległ się donośny dźwięk jego telefonu. Oderwaliśmy się od siebie. 
- Przepraszam,kochanie, muszę odebrać - przystawił komórkę do ucha - Halo? - odezwał się - Dobrze, do zobaczenia - rozłączył się.
- To ze szpitala? - Carlisle przytaknął - I to w takiej chwili?
- Bardzo mi przykro, dokończymy, jak tylko wrócę. Obiecuję.
- Czyli kiedy?
- Nie wiem dokładnie. Myślę, że będę w domu nad ranem lub troszkę później.
- Dobrze, skoro tak musi być - odparłam zrezygnowana.
- Nie smuć się - pocałował mnie w czoło - Wszystko ci wynagrodzę. Kocham spędzać z tobą czas, ale pracować też trzeba.
- Rozumiem to. Kiedyś też chciałam zostać lekarzem.
- Nigdy o tym nie wspominałaś.
- Były to tylko marzenia, które nie mogły się ziścić.
- Opowiesz mi?
- Kiedy miałam szesnaście lat, trafiłam do ciebie ze złamaną nogą. Już wtedy chciałam pomagać ludziom, tak jak ty - spojrzałam na niego, był mocno poruszony - Rodzice nie zgodzili się jednak na to. Powiedzieli, że mam zastąpić mamę i być nauczycielką. Pracowałam w tym zawodzie aż do ukończenia dwudziestu jeden lat. Poznałam wtedy Charlesa, za którego musiałam wyjść za mąż miesiąc później. Od tamtej pory nie wykonywałam żadnej pracy. Kilka razy pomagałam w banku, który oficjalnie przejął Charles przed wyjazdem na wojnę, ale zdarzało się to dość rzadko.
- To smutne - Carlisle spuścił głowę, lecz natychmiast ją uniósł - Esme, przecież mogłabyś pójść na studia medyczne i spełnić swoje marzenie.
- Na razie to rodzina i jej bezpieczeństwo są dla mnie najważniejsze. Chodźmy już - wstałam i pociągnęłam go za rękę - Nie chcę, żebyś spóźnił się do szpitala.
    Szliśmy, rozmawiając o przeszłości. Mój mąż opowiedział mi o swoim trudnym dzieciństwie w cieniu tragicznej śmierci mamy. Dopiero wtedy zrozumiałam, że powinnam być bardziej wyrozumiała dla rodziców. Mimo, że nie okazywali mi tego w oczywisty sposób, to i tak chcieli dla mnie jak najlepiej.
- Naprawdę mi przykro, kochanie. Przez cały czas znosisz moje zachowanie, a tymczasem nie masz komu opowiedzieć o swoich problemach. Przepraszam cię.
- Nie masz, za co - powiedział łagodnie - Jesteś dla mnie najważniejsza.
- Obiecuję, że teraz będę poświęcać ci więcej uwagi.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
    W domu panowała przytłaczająca cisza. Weszliśmy do salonu. Na kanapie siedziała Rosalie, a obok niej Emmet, Jasper i Alice. Edward stał na przeciwko kominka. Kiedy nas zobaczyła, natychmiast wstała i podbiegła do mnie.
- Mamo, tak bardzo cię przepraszam za mój wybuch. Nie chciałam, żeby to się stało - wyszeptała. Jej oczy były suche, co potwierdziło, że mówi prawdę - Ostatnio tyle się wydarzyło, a ja przysparzam ci jeszcze więcej kłopotów.
- Nie mów tak, kochanie. Każdemu zdarzy się czasem rozładować kłębiące się w środku emocje - przytuliłam ją - Nie płacz już, Rose. Wszystko w porządku.
- Nie wiem, co powiedzieć - oderwałyśmy się od siebie - Dziękuję.
- Będę na górze.
- Mamo?
- Tak? - odwróciłam się.
- Przeprosiłam już Edwarda.
- Cieszę się, córeczko - uśmiechnęłam się i razem z Carlisle'm ruszyliśmy do sypialni.
    Kiedy kilka godzin wcześniej płakałam w łazience, myślałam, że nie uda się już odbudować naszych relacji rodzinnych. Że to, co nas łączyło, nigdy nie będzie już takie jak wcześniej. Ale nauczyliśmy się wybaczać i akceptować odmienne poglądy. Jesteśmy silni i nie damy się zniszczyć. Nigdy.

Od autorek:

Nie jesteśmy do końca zadowolone z tego rozdziału. Obiecujemy, że następny będzie lepszy. Jak zawsze - dzięki za wsparcie :)

7 komentarzy:

  1. bardzo fajny rozdział ,czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak możecie być niezadowolone z tego rozdziału? Jest piękny! Czekam na kolejny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ^.^ Czemu jesteście niezadowolone ?! Genialne opowiadanie . ;D Chciałabym tak fajnie pisać :)Świetny blog.;*

    Dzisiaj założyłam bloga. :) Wpadniesz i skomentujesz . ? ^^ Napiszesz mi jakie błędy popełniam, żebym mogła je poprawić . ? :D LINK:http://rosemare-collins-my-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Supcio :D Ja wyjeżdżam ale jak przyjade to wszystko nadrobie i skomentuje :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę się przyznać, że z początku nie byłam przekonana czy aby napewno będę w stanie to przeczytać, jednakże przełamałam się i muszę powiedzieć że piszesz przepięknie !

    http://vanilias.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. prześlicznie napisane! fajna interpretacja :)

    u mnie konkurs z Malvare, zapraszam: http://madame-chocolate.blogspot.com/2012/08/konkurs-z-malvare.html

    OdpowiedzUsuń
  7. W pierwszej chwili nie chciałam tego czytać. Ponieważ ta para mnie nie interesowała ,ale to co piszecie jest piękne. Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń

Czytam = komentuję.


Dziękuję za każdy komentarz, to wielka radość dla autora, gdy widzi, że jego praca jest doceniona.