piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział XVIII cz.2

Dedykacja dla wszystkich czytelników :*

Esme

Florence + The Machine - Never Let Me Go

    W gabinecie Carlisle'a panował przyjemny chłód. Od mojej ostatniej wizyty tutaj wiele się zmieniło. Meble zostały przesunięte na drugą stronę, drewniane (swoją drogą niewygodne) krzesło zastąpiono skórzanym fotelem, za którym powieszono obraz oprawiony w pozłacaną ramę.
    Moją uwagę przykuł jednak pewien detal zdobiący biurko. Była to mała kwadratowa rameczka przedstawiająca naszą rodzinę w komplecie. Nie zabrakło nikogo. Był Edward, był Jasper, była Rosalie. Kiedy spojrzałam na nią pierwszy raz, w środku zrobiło mi się niewyobrażalnie ciepło.
    Kilka centymetrów dalej stało jeszcze jedno zdjęcie, tym razem mniejsze. Zobaczyłam na nim pewną kobietę w sukni ślubnej, a obok niej mężczyznę ubranego w czarny garnitur i biały krawat.
    Nasza fotografia ślubna.
    Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Nie spodziewałam się tego, co tu ujrzałam. Że Carlisle, oprócz gabinetu w domu, trzyma to zdjęcie w pracy, na widoku. Mogłabym się założyć, że kobieta z recepcji zna mnie właśnie z niego.
    Odwróciłam się i spojrzałam w oczy mojemu aniołowi. To zdumiewające, że po tylu latach spędzonych razem, on nadal ze mną wytrzymuje.
- Bo cię kocham - odpowiedział, ni stąd, ni zowąd.
- Powiedziałam to na głos?
    Kiwnął głową, zanosząc się perlistym śmiechem.
    Usiadłam na biurku, odsuwając leżące na nim karty zgonów jak najdalej od siebie. Nie był to dla mnie przyjemny temat, dla kobiety zawdzięczającej swoje życie... trafieniu do kostnicy w odpowiednim momencie, no i oczywiście swojemu mężowi, który spoczął na obitym skórą fotelu. Obróciłam się w jego stronę.
- A jednak przyszłaś - uśmiechnął się zawadiacko - powoli traciłem nadzieję, ale jak widać niepotrzebnie.
- Nie przeszkodziłam ci w niczym?
- Oczywiście, że nie. Naprawdę cieszę się, że jesteś - zamyślił się na chwilę, po czym dodał - Zmiana kończy się za pół godziny, mam jeszcze kilka dokumentów do wypełnienia. Może zostaniesz ze mną? Towarzystwo jak najbardziej się przyda.
- Chętnie - pokiwałam głową.
    Zajęliśmy się papierami zawierającymi głownie wypisy ze szpitala. Carlisle podchodził sceptycznie do podpisywania ich przeze mnie, aż w końcu powiedział, żebym uzbroiła się w cierpliwość i zaczekała aż skończy. Postanowiłam postawić na swoim i wykorzystać choćby odrobinę z nieprzyzwoitej wizji z przed godziny, która znowu nawiedziła moje myśli. Wszystko, żeby tylko udobruchać mojego męża.
- A może jednak ci pomogę? - wymruczałam, bawiąc się guziczkami jego błękitnej koszuli.
- Już prawie kończę, skarbie - złapał mnie za ręce, nie pozwalając tym samym na rozpinanie kolejnej części odzienia.
- No dobrze - zrezygnowana, westchnęłam - Jak tam?
- Wyjątkowo ciężko jak na koniec tygodnia, ale nie narzekam. Naprawdę się cieszę, że przyszłaś.
- Ja też - uśmiechnęłam się - Dowiedziałam się wreszcie, że Stacy została przeniesiona do administracji - chodziło mi o kobietę, która do niedawna pracowała w szpitalnej recepcji. Miałam z nią " na pieńku" w lekkim tego słowa znaczeniu. Nasze sprzeczki dotyczyły rzecz jasna Carlisle'a.
- Ach tak. Zapomniałem ci powiedzieć. Ale Rachel nie robiła ci chyba awantur?
- Nie, jeszcze nie. Ale strach pomyśleć, co będzie za dwie, trzy wizyty.
    I tak zleciało nam dobre pół godziny. Na szczerej, swobodnej, przyjacielskiej rozmowie. Muszę przyznać, że bardzo mi tego brakowało.
    Mój mąż skończył papierkową robotę jakiś czas wcześniej. Szykowaliśmy się już do opuszczenia gabinetu. Nigdzie się nie spieszyliśmy, wręcz przeciwnie - wszystko wychodziło nam tak jakoś wolniej.
    Wreszcie, wyszliśmy ze szpitala. Nie udało nam się jednak uniknąć ukradkowych spojrzeń i westchnięć damskiej części personelu, jak i pacjentów. I pomyśleć, że to tylko dlaczego, bo szliśmy za rękę i co chwila wybuchaliśmy gromkim śmiechem.

    
    Nawet nie spostrzegłam, kiedy byliśmy już w połowie drogi. Silnik pracował, a raczej mruczał  miarowo, w radiu leciała jakaś wolna ballada o miłości. Zamknęłam oczy i pozwoliłam, żeby myśli pochłonęły mnie bez reszty.
    Wiedziałam, że Heidi, prędzej czy później, znowu zaatakuje. Z tą jednak różnicą, że tym razem ktoś z rodziny mógł zostać jej ofiarą. Słaba Rosalie, drobna, aczkolwiek broniąca się swym darem Alice. Albo zupełnie bezbronna Bella. Nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby stało jej się coś złego. Jej albo moim najbliższym.
    Spojrzałam za okno, zdziwiona tym, co za nim zobaczyłam. Wysokie świerki, kilka udeptanych ścieżek, żadnych bujnych paproci ani małych krzaczków jagód. Nie była to droga prowadząca do domu.
- Kochanie, dokąd jedziemy? - zapytałam.
    Nie odpowiedział, wpatrując się w jezdnie szeroko otwartymi, wydawało mi się, że zamglonymi, oczami.
    Tylko co to mogło oznaczać?

Carlisle

    Teraz nie było już odwrotu. Musiałem jej to powiedzieć. Myślałem nad tym długo, rozważałem wszystkie za oraz przeciw i w końcu zdecydowałem. 
   Spojrzałem na moją kruszynkę, która siedziała twarzą do okna. Odbijały się w nim jej na wpół zamknięte oczy.
    Jeszcze raz przypomniałem sobie okoliczności, w których narodziła się idea, o której nie mogłem przestać myśleć.
    Weszliśmy do mojego gabinetu. Esme, z lekkim zdziwieniem, rozglądała się dookoła, aż w końcu jej wzrok spoczął na jednej z fotografii stojącej na biurku. Przedstawiała ona naszą siódemkę w salonie, jeszcze w poprzednim domu, w małym kanadyjskim miasteczku. Spojrzałem jeszcze raz na owe zdjęcie i w pewnym momencie poczułem coś dziwnego. Było to coś, czego nie doświadczyłem jeszcze nigdy w życiu.
    I właśnie wtedy zrozumiałem, czego chciałbym najbardziej na świecie. 
     
``````````````````````````````````````````````````````````````````````
To znowu ja :) Przepraszam za tak długą nieobecność ( bijemy rekordy czy co? :)) , ale lekcje, nauka i choroba mnie naprawdę przytłaczają. Postaram się nadrobić wszystko w święta. Jak czas pozwoli, to może uda mi się nawet napisać dla Was jeden rozdział, w ogóle niezwiązany z tą fabułą. Mam tyle pomysłów ( niekoniecznie korzystnych dla głównych bohaterów), że nie wiem, co z nimi zrobić.
Tylko nie mówcie, że skończyłam rozdział w złej chwili! Zrobiłam tak specjalnie, żebyście mieli ode mnie niespodziankę :*
Dziękuję za wszystkie komentarze motywujące mnie do pisania, za tyle wyświetleń. Gdyby nie Wy, nie wiem, co bym zrobiła.
Następny rozdział, w którym tajemnica Carlisle'a się wyjaśni, przewiduję na początku ferii świątecznych. Zdradzę Wam, że rozważam pojawienie się w nim naszej słodkiej  Heidi " jestem zajebista" Bilingstone :D

Mam jeszcze jedną prośbę : a może by tak więcej komentarzy na święta?









A, zapomniałabym. Jeśli ktoś chciałby być powiadamiany o nowych notkach, piszcie na gg : 43477401 <3

11 komentarzy:

  1. fajny rozdział jak zwykle ;)

    ja zawsze piszę Ci komentarz ;0

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak czytam twoje rozdziały, to zawsze boli mnie brzuch z przejęcia! Oczywiście w pozytywnym sensie. ;) Chyba tylko twoje opowiadanie na mnie tak wpływa, i muszę się przyznać, że czytałam twoje opowiadanie jeszcze raz od samego początku! ;d Czekam na nn, kochanie. ;*

    Ps: I tak cię zmuszę, abyś mi wyjawiła, co dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega wspaniały rozdział , już nie mogę doczekać się następnego . No napisz co dalej .

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze możesz liczyć na kom. ode mnie :*
    No.. Chyba , że zapomnę ;p
    Cudny rozdział ;d Bardzo mi się podoba i już nie jestem na cb zła , że tak długo Cię nie było . :D
    Czekam na nn , Pozdrawiam
    Sakura

    OdpowiedzUsuń
  5. Napisałam do Cb na gg,żebyś mnie informowała o NN ;D
    Pisz szybko,nie wiem,jak dotrwam do ferii świątecznych - kiedy to pojawi się cz. 3 <3<3
    Niecierpliwie czekam,naprawdę,spiesz się!
    Zastanawiam się teraz,o co Carlisle'owi chodziło. Teraz będę o tym myśleć - dziękuję bardzo ;P
    Niecierpliwie czekam na NN!
    the-cullen-history.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. ;D Ciekawe co to za dziwne zachowanie Carlisle'a... o.O Szkoda, że w tym rozdziale nie pojawił się ktoś więcej z rodziny Cullenów... ;) Nie lubię Heidi, więc lepiej żeby się nie pojawiła. xdd Ciekawe czy przeżyjemy koniec świata. xdd Jeśli nie, to się nie dowiemy co miało się stać w NN. ;D
    Jak zrobiłaś, że na tym blogu pada śnieg? *.* Fajny efekt. ;D
    Życzę weny i wszystkiego co najlepsze! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu masz wszystko opisane -> http://pomocnicy.blogspot.com/2012/10/jak-zrobic-padajacy-snieg-na-twoim-blogu.html

      Usuń
  7. dopiero teraz przeczytałam dopisek na końcu i jestem niezmiernie ciekawa,jakie masz pomysły niekorzystne :D
    Nie mogę się doczekać!
    PS. U mnie NN http://the-cullen-history.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Polsat. Dlaczego?!??

    OdpowiedzUsuń

Czytam = komentuję.


Dziękuję za każdy komentarz, to wielka radość dla autora, gdy widzi, że jego praca jest doceniona.