Lana Del Rey- Dark Paradise
Zamrugałam gwałtownie, wracając do rzeczywistości. W mojej głowie huczało, a myśli przepełnione były obrazami z wizji i czarnymi scenariuszami.
- Wszystko w porządku? - Jasper siedział koło mnie z ręką na moim ramieniu, gotowy złapać mnie, w razie gdybym zachwiała się pod wpływem szokujących wizji.
- Tak - zapewniłam go, siląc się na słaby uśmiech.
- Kłamiesz.
Nie mogłam go dalej oszukiwać. Na początku wydawało mi się to dobrym tymczasowym rozwiązanie, oznajmienie, że Heidi, jest w Afryce i ani myśli na razie nas zaatakować, ale teraz dotarło do mnie, że zachowałam się jak egoistka.
- Nie, nic nie jest w porządku - wyrzuciłam z siebie. - Heidi wcale nie zmieniła kursu, nie pobiegła do Afryki.
Jego twarz stężała, stała się kamienną maską. Patrzył przed siebie, jakby w myślach mierzył nasze szanse na wygraną.
- Czyli ona będzie tu...
- W przyszły poniedziałek - dokończyłam za niego.
Zamyślił się na chwilę, a potem odparł:
- Dzwoń do rodziców, ja zajmę się Edwardem.
- Co zamierzasz zrobić?
- Jak to co? Musimy zwołać naradę rodzinną.
Carlisle
- Pora wracać, dzieci będą się niepokoić - powiedziała Esme. Oderwaliśmy się od siebie i ruszyliśmy do samochodu.
- Możemy wstąpić po drodze do szpitala? Zostawiłem w gabinecie kilka dokumentów i chciałbym je dzisiaj wypełnić.
- Oczywiście. Pod warunkiem, że będę mogła ci pomóc - uśmiechnęła się szeroko. No i jakbym mógł się nie zgodzić, kiedy pyta mnie taka anielica?
Nie zdążyłem nic więcej powiedzieć, gdyż poczułem wibracje w kieszeni spodni, a chwilę później rozległ się znajomy dźwięk mojego telefonu.
- Przepraszam - rzekłem do Esme, po czym wcisnąłem zieloną słuchawkę, żeby dowiedzieć się, co ma mi do powiedzenia Alice.
- Tato, musicie szybko przyjechać do domu, narada rodzinna, to pilne! - wypowiedziała z szybkością równą torpedzie i rozłączyła się.
A co mogło chodzić? Co za nagła sytuacja? Obawiałem się, że moje przypuszczenia dotyczące Heidi mogły się sprawdzić.
- Nagła zmiana planów. Coś stało się w domu, musimy tam pojechać .
Moja żona spojrzała na mnie zaniepokojona. Ona także spodziewała się najgorszego.
W bibliotece było chłodno i cicho. Idealne miejsce, żeby poczytać jakąś ciekawą książkę i w spokoju porozmawiać z Bellą, która nie przepadała za spacerami w lesie. A do jej domu, gdzie czekał na mnie komendant Swan, gotowy zabić za jakiekolwiek czułości, nie spieszyło mi się za bardzo.
- A ta? - pokazałem jej pierwszą lepszą książkę wyciągniętą z półki. - Przyda się?
Bella roześmiała się głośno, za co bibliotekarka siedząca za biurkiem przy wejściu pogroziła jej chudym palcem. Mimowolnie spojrzałem na okładkę i aż zmroził mnie jej tytuł.
"Kamasutra od A do Z". Fajnie.
- No faktycznie kiedy indziej - odłożyłem ją na miejsce.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i stanęli w nich Emmett z Jasper'em. Nie uszło to uwadze starszej pani, która i w nich wymierzyła swój krzywy palec.
- Spokojnie, babciu, my tylko na małą chwilkę - odezwał się Emm. Ten to ma wyczucie!
- Jak ty do mnie powiedziałeś, młody człowieku?! - nie dawała za wygraną.
- Ed, Bella, chodźcie, zanim ta babcia rozniesie mnie na strzępy! ONA MA LASKĘ, JA SIĘ BOJĘ!!
Opuściliśmy budynek szybkim krokiem, słuchając pyskówek Miśka i głośnego jazgotu bibliotekarki, która w końcu chciała wezwać policję. Wnet przypomniała mi się historia sprzed kilku miesięcy, kiedy to pojechaliśmy z mamą do sklepu budowlanego, żeby wybrać tapetę do salonu. Z początku wszystko wydawało się zwyczajne - chodziliśmy między półkami, szukając fajnych wzorów, ale gdy Emmett wepchnął Alice na stoisko z dywanami, rozpętało się prawdziwe piekło. Biedna siostra zaplątała się w wykładzinach i nie mogła się wydostać, a jej bracie, zamiast pomóc, woleli rzucać w siebie pędzlami.
W końcu, wziąłem piłę motorową i goniłem ich po całym sklepie. Wszyscy ludzie uciekali w popłochu na parking, potykając przy tym różne rzeczy, przez co robił się jeszcze większy bałagan.
Po kilku minutach zabawy przybiegli ochroniarze, unieruchomili nas i zakuli w kajdanki. Oczywiście, mogliśmy stawiać opór, ale po co to komu? Fajna zabawa z tego wynikła.
Dwie godziny później byliśmy już wolni, ale w sumie nie do końca. Po długich przesłuchaniach i zapewnianiu, że jesteśmy zdrowi na umyśle, pojechaliśmy do domu, gdzie czekał na nas wściekły tata, który wygłosił godzinną pogadankę o naszym karygodnym zachowaniu. Zabrał nam telefony, telewizory, i samochody. Mało tego, musieliśmy z własnej kieszeni pokryć koszty zniszczeń.
Ale i tak było warto.
- Ej, co się dzieje? Dlaczego przyjechaliście? - zapytałem braci, gramoląc się na tył Jeep'a.
Najgorsze było to, że tak doskonale blokowali swoje myśli, że naprawdę nie wiedziałem o co chodzi!
- Dowiesz się w domu, ale najpierw odwieziemy Bellę.
Dziesięć minut później byliśmy już w domu.
- Powie mi ktoś wreszcie, o co chodzi? - spytałem, opierając się o próg w kuchni. Wszyscy mieli grobowe miny, faktycznie musiało coś się stać.
- Heidi wróciła - oznajmił ojciec poważnym tonem. - Zjawi się tu w przyszły poniedziałek, żeby rozprawić się z nami raz na zawsze.
Dosyć długą chwilę zajęło mi zrozumienie tego, co powiedział. Fakt faktem, tamtym razem na wyspie udało jej się uciec, ale to wcale nie oznacza, że teraz też nie będziemy mogli jej zabić.
Prawda?
................................................................
Misie moje kochane, wróciłam z całkiem spoko rozdziałem!
Mam nadzieję, że się spodoba, męczyłam się nad nam sześć nocy i kilka dni. Zdarzyło mi się też pisać na lekcji, ale co tam, rozdział ważniejszy!
Teraz na pewno nie będziecie musieli czekać tak długo, po prostu sprawy rodzinne i szkoła, w której swoją droga mam nie za ładne oceny, wyniszcza mnie.
Dobrze, że idzie wiosna, czyli dłuższe dni i więcej słońca oraz masa weny.
Dziękuję bardzo za tyle wyświetleń. Wiecie, jak bardzo Was kocham.
Hej, świetny rozdział. Długo na niego czekałam aż jest ! Czekam na kolejny z niecierpliwością ! ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie przejmuj się! Wiosna! ;d Moja Madziusiusia, a nie, przepraszam, Jadziusiusia. ;* Rozdzialik świetny! Też spróbuję kiedyś gonić kogoś z piłą motorową, dobry pomysł. Dzięki, kochanie. ;*
OdpowiedzUsuńNo, no, bardzo cudny rozdział. ^^
OdpowiedzUsuńKurde... nie mogę się doczekać nn, z Heidi.
To będzie przejmujące! *-*
Haha, gonił go piłą motorową ♥
Weny!
Super, że coś napisałaś bardzo fajny rozdział...czekam na szybki next
OdpowiedzUsuńPozdro i weny
POISON
świetnie :*
OdpowiedzUsuńkochana czekam na kolejny <33
SuperXD
OdpowiedzUsuńTen rozdział szczerze mnie powalił :D
OdpowiedzUsuńZajebisty :3
Tylko... czemu nie napisałaś mi albo na GG, albo na blogu, albo na ask'u? ;<
Dobra, nieważne, grunt że już tu jestem :DD
Strasznie mi się ten rozdział podobał, szczególnie perspektywa Edwarda,pewnie przez opowieść o sklecie z tapetami xDD
Ściskam i czekam na next! :3
Esther.
Po długiej nieobecności, zapraszam na rozdział osiemnasty. ;)
OdpowiedzUsuńo-zmierzchu.blogspot.com
Kurcze, przepraszam za spam. :c
UsuńRozdział świetny , nie ma co :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i życzę weny :)
Zapraszam też na www.blood-in-the-veins.blogspot.com i www.vampires-are-everywheree.blogspot.com pojawiły się nowe rozdziały :)
Hej!
OdpowiedzUsuńInformuje o nowym rozdziale na www.blood-in-the-veins.blogspot.com
Zapraszam! :)
Hej, właśnie zostałaś nominowana do The Versatile Blogger na www.blood-in-the-veins.blogspot.com .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ciekawy pomysł z tą piłą motorową :D Świetny rozdział. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńLubię panią bibliotekarkę :)
OdpowiedzUsuń"Czekał na mnie komendant Swan, gotowy zabić za jakiekolwiek czułości" <3
Świetny rozdział! Jestem pewna, że Cullen'owie poradzą sobie z Heidi :)
Boże to z komendantem ,biblioteką i akcja w sklepie XD No według mnie oni nie są zdrowi na umyśle :)
OdpowiedzUsuń