Guns N' Roses - Estranged
Narada trwała już dobre dwie godziny. W tym czasie udało nam się wymyślić kilka planów awaryjnych i jeden główny, który mieliśmy zastosować.
Mama chciała uciekać z miasta, zaszyć się gdzieś i przeczekać, co nie podobało się Edwardowi. Brat wszystkimi siłami odwodził ją od tego pomysłu, ponieważ bał się o Bellę i jej ojca, który ostatnio niedomagał na zdrowiu.
- Nie możemy ich tak zostawić i uciec, gdzie pieprz rośnie - przekonywał z pasją godną szewca.
Ostatecznie, wszyscy przystaliśmy na jego oponowania. Jeśli więc decydowaliśmy się stawić czoła i walczyć, potrzebowaliśmy wsparcia.
Tata chciał zadzwonić do sióstr Denali. Początkowo przystaliśmy na jego propozycję, lecz potem stwierdziliśmy, że powinniśmy dać sobie radę w siódemkę.
- Carlisle, wplątywać w to Denalczyków - powiedziała mama.
Bellą miała zająć się Alice. W jej wizjach co rusz pojawiały się momenty, w których Heidi znajduje dziewczynę i rozrywa na strzępy, a potem nadchodzi kolej komendanta. Ciekawe, skąd nomadka miała takie informacje?
- Stawiam dychę, że wpisała w Google - skwitował Emm, za co dałam mu kuksańca w bok.
- Daruj sobie na razie takie żarty - powiedziałam mu. - Pośmiejemy się, gdy będzie już po wszystkim.
Dyskusja zakończyła się niedługo po tym. Rozeszliśmy się do swoich pokoi, by w ciszy przemyśleć wszystko, może spokojnie porozmawiać, poczytać jakąś książkę lub, tak jak w przypadku moim i Miśka, zwyczajnie odpocząć.
- Skarbie, jak myślisz, uda nam się? - zapytałam go, gdy zamykałam drzwi od naszej sypialni.
Poprawił poduszki na łóżku i usiadł na nim.
- Na pewno. Nie damy jakiejś zołzie się tu panoszyć.
- W sumie tak. Ale najbardziej boję się jej daru. Taka mgła to nie są przelewki, tym bardziej, że nikt w rodzinie nie posiada czegoś takiego, co skutecznie by ją zablokowało. Coś jak pole siłowe, tarcza.
Zastanawiałam się nad tym już od dłuższego czasu. Czy umiejętności Heidi są aż tak potężne, że nikt nie może ujść cało w starciu z nią? Czy jeśli naprawdę tak to wygląda, to czemu nie dołączyła ona do Volturi?
Wzdrygnęłam się na myśl o tej włoskiej rodzinie, która od zawsze kojarzyła mi się z gangiem mafiozów mającym ogromne wpływy w świecie.
Zajęłam miejsce koło Emmett'a.
- No już, nie przejmuj się - powiedział. - Spędźmy tę noc...trochę inaczej!
Jego propozycja była bardzo kusząca. Przekomarzałam się z nim trochę, aż w końcu oboje odpłynęliśmy łodzią namiętności.
Carlisle
Mój szef nie był specjalnie zadowolony, kiedy wpadłem do jego gabinetu w szpitalu i oznajmiłem, że potrzebuję kilka dni urlopu. Uznałem, że lepiej będzie zrobić to osobiście, aniżeli przez telefon.
- Cullen! Co to za najście? Myślałem, że będziecie w pracy dopiero za 4 godziny.
Stanąłem koło jego biurka.
- No tak, ma się rozumieć. Ale wynikły pewne sytuacje, które nie pozwalają mi przybyć na dyżur.
Jeffey spojrzał na mnie z wyrzutem, ale udałem, że tego nie widzę. Przejechałem wzrokiem po jego okazałym zbiorze dyplomów oprawionych w ramki i widokiem prawie pustego parkingu za oknem.
- Jakie? - zapytał.
Zastanowiłem się chwilkę. Moje dziecko ma ospę, moja żona rodzi, mój tata znalazł sobie kobietę i jutro wychodzi za mąż, złamałem nogę w czterech miejscach, brat wychodzi z więzienia, Edward bawił się nożyczkami, rozciął ucho. Nie, potrzebowałem czegoś nowego.
- Mówże!
Wziąłem głęboki oddech i powiedziałem:
- Żona zrobiła mi ostatnio awanturę, że za dużo czasu poświęcam pracy i od dwóch dni się do mnie nie odzywa. Chciałem ją jakoś udobruchać i gdzieś zabrać - puściłem mu perskie oko.
- A, wiem coś o tym. Moja Eleonor ciągle robi mi wyrzuty z powodu pracy. Dlatego zatrudniła się tu w szpitalu w charakterze salowej, żeby mieć na mnie oko.
Zaśmiał się, jakby opowiadał mi najśmieszniejszy dowcip na całym wielkim świecie.
- Dobrze, Cullen, idźcie już. Załatwione. Tylko pamiętaj - masz tydzień. I ostrożnie, pięcioro dzieci wam w zupełności wystarczy.
No jasne, że wystarczy - pomyślałem. Ale ostrożni i tak byśmy nie byli.
Esme
Odłożyłam słuchawkę telefonu na widełki. Rozmowa z Denalczykami pozwoliła mi spojrzeć na naszą sytuację pod trochę innym kątem.
Garrett, który przed dołączeniem do rodziny Denali był częścią klanu Volturi, opowiedział mi o zjawiskowej przeszłości Heidi.
Okazało się, że, dzięki swoim niesamowitym zdolnościom, przez krótki okres trzech lat zajmowała miejsce u boku Ara. Z czasem stała się jego prawą ręką, a potem czwartą żoną. Gdy jednak okazało się, że powoli starała się go wyeliminować i przejąć wszystkie obowiązki po nim, lider rodziny postanowił zabić ją na oczach wszystkich strażników.
Stało się jednak to samo, co niedawno na wyspie.
Uciekła.
- Skoro udało jej się czmychnąć Volturi, to nasza szansa na zabicie jej jest równa zeru - powiedziałam przerażona, kiedy siedzieliśmy w salonie. Słońce już dawno zaszło, a niebo groźnie pociemniało.
- Na pierwszy rzut oka tak. Ale nic nie jest jeszcze przesądzone, kochanie - Carlisle próbował mnie uspokoić, głaszcząc wewnętrzną stroną dłoni po mym policzku.
Wielka błyskawica przecięła niebo, zaczął padać ulewny deszcz. Wszystko na dworze pociemniało.
- Ej, ktoś stoi koło drzewa - rzucił Emmett swobodnym tonem.
Dopadliśmy do okna w ułamku sekundy.
Faktycznie, ktoś stał. I łypał na nas rubinowymi oczami.
- Czy to...- zaczęłam - Nie, niemożliwe!
- Owszem, możliwe. To już czas.
................................................................
Witajcie, robaczki!
Jak zawsze spóźniona -.- Ale teraz miałam powód.
Po pierwsze - mama oznajmiła, że jeśli będę mieć na świadectwie chociaż jedną tróję, to przepisze mnie do innej gimbazy, do której chodzą głupie osoby.
Po drugie moja wena coś ostatnio się chowa, a jak już jest, to tylko w godzinach nocnych, kiedy nie mam siły wziąć telefonu do ręki, by coś zapisać.
A tak poza tym, moje życie uczuciowe stoi pod znakiem zapytania, więc moje myśli kierują się bardziej na tych sprawach, aniżeli ku opowiadaniu.
Ja wiem, nie jest dobrze - jeden rozdział na miesiąc, muszę coś z tym zrobić. Idzie wiosna (hahahahaha, dobry żart xd) czyli dłuższe dni, więcej słońca, może się uda.
Oł, jak się rozpisałam! Starczy tego jak na jeden wieczór!
Pozdrawiam wszystkich komentujących i anonimowych czytelników, 6 tysięcy, WE MADE IT!
No i życzę Wam Wesołych Świąt! ;3