Esme
Lana Del Rey - Ride
Do pensjonatu wpadliśmy w ostatniej chwili - na dworze zaczęło już świtać, a, jak wiadomo, poranne słońce jest dla nas groźniejsze od tego, które świeci o innych porach dnia.
Cały dzisiejszy dzień spędziliśmy w czterech ścianach. Bardzo się nam przydał, mogliśmy w spokoju zaplanować długą drogę powrotną na wyspę. Edward nie był w stanie usiedzieć w miejscu. Chciał znowu znaleźć się w deszczowym Forks i czekać tam na Bellę, która lada dzień powinna wrócić do domu z Florydy, gdzie odwiedzała mamę. Chłopak wyznał mi, że to, co ich łączy jest na tyle poważne, że ma zamiar ją nam przedstawić. Uważałam to za dobry pomysł. Cieszyłam się również z tego, że mój syn znalazł wreszcie wybrankę. Nigdy, nawet przed przemianą, nie znalazł bowiem dziewczyny, z którą choćby przez chwilę był szczęśliwy. Gdyby się tak zastanowić, to nawet takowej nie szukał.
Jego zapał ostudził się lekko, kiedy dostał wiadomość od Belli, z której wynikała, że jej wizyta poza granicami miasta przedłuży się o trzy dni.
Tego dnia długo ze sobą rozmawialiśmy. Carlisle opowiadał nam o trudzie zeszłej nocy, kiedy to próbował uciec, ale każde takie przedsięwzięcie kończyło się grubszymi łańcuchami i uderzeniami w twarz. Ta kobieta jest naprawdę dziwna, pomyślałam, słuchając o jej wybrykach, jak można kogoś kochać i jednocześnie bić? Nigdy tego nie zrozumiem.
Jedno nie dawało mi spokoju. Jak to się stało, że mój mąż znalazł się w jej sidłach? Musiał przecież się z nią zobaczyć. Inaczej w ogóle nie doszłoby do takiej sytuacji. Może go uwiodła? Może spotkali się, porozmawiali, potem poszli do niej i... Nie, Carlisle nie zrobiłby mi tego. Wydaje mi się, że nie. A jak było naprawdę?
Postanowiłam, że zapytam go to, kiedy tylko zostaniemy sami.
- Mamo, słuchasz mnie? - Alice wyglądała tak, jakby ktoś zabrał jej ukochaną lalkę.
- Wybacz, zamyśliłam się. Co mówiłaś?
- Pytałam, czy polecimy na zakupy, kiedy wrócimy już do domu.
- Nie mam nic przeciwko - chciałam, żeby ton mojego głosu zabrzmiał swobodnie i wesoło. Szło mi ciężko - A gdzie konkretnie?
- Londyn albo Mediolan. Jak sądzisz?
- A może tu i tu? Taki mały wypad dobrze by nam zrobił.
- Masz rację! - rozchmurzyła się. Gdyby nie to, że jesteśmy w hotelu, już dawno zaczęłaby podskakiwać i biegać po całym domu.
Spojrzałam na Carlisle'a, który siedział obok mnie wyraźnie ożywiony. Po jego lewej stronie, na fotelu, przycupnął zaabsorbowany Edward, dalej Jasper i naprzeciw nich Alice. Wszyscy prowadzili swobodną rozmowę, co chwilę wybuchając śmiechem.
Wszyscy oprócz mnie.
Uśmiechałam się jednak i potakiwałam, ale było to sztuczne i wymuszone. Nie chciałam, żeby przeze mnie i moje zachowanie dzieci chodziły smutne i przygaszone. To przecież na nich odbija się sytuacja naszej rodziny.
- Dobra, chodźcie, zostawmy rodziców samych - powiedział miedzianowłosy, po czym wstał, zabrał resztę gromadki i wszyscy wyszli, cichutko zamykając za sobą drzwi.
No i zostaliśmy we dwójkę. Nie wiedziałam, jak zacząć tę rozmowę. Zadaj bezpośrednie pytanie, nalegał cichutki głosik w mojej głowie. Zignorowałam go, układając pytanie. Carlisle, czy ty...Czy ta kobieta i ty...Czy doszło między wami do...
Boże, tak trudno o tym myśleć, a co dopiero powiedzieć wprost.
- Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłem, kiedy zobaczyłem cię w tej fabryce - powiedział anioł z powagą w głosie - Myślałem, że to koniec, że już nigdy nie zobaczę mojej wspaniałej rodziny - pokręcił głową i spojrzał na mnie troskliwie.
Nie mogłam wytrzymać. Czułam, że to, co we mnie siedziało, zaraz eksploduje. Musiałam zadać to pytanie. Musiałam wiedzieć.
- Carlisle, muszę cię o coś spytać - nie byłam zadowolona z tego, że mu przerwałam.
- Słucham.
Trochę zmieszany, złapał mnie za rękę i czekał, aż przemówię. Z jego twarzy wyczytałam, że miał nadzieję, że tym razem powiem mu wszystko.
- Tego dnia, kiedy zniknąłeś, Alice miała wizję o tobie i tej kobiecie. Przedstawiała wasze spotkanie w Paryżu - ciągnęłam - Czy to wydarzyło się naprawdę? Czy między wami doszło do czegoś więcej?
Widać było, że nie spodziewał się takiego pytania.
- Esme, czy sądzisz, że mógłbym zrobić ci coś tak okropnego? Osobie, którą kocham najbardziej na świecie? - puścił moją rękę, wstał i podszedł do okna znajdującego się po prawej stronie, obok wielkiego łoża małżeńskiego. Odwrócił się do mnie plecami, ale w odbiciu szyby nadal widziałam jego niedowierzający wyraz twarzy.
- Masz mnie za kogoś, kto przy pierwszej lepszej okazji biegnie do byle jakiej kobiety?
- Nie mów do mnie takim tonem, błagam. Chciałam mieć pewność. Tylko tyle - wyznałam płaczliwie.
Chciałam wyjść i pójść gdziekolwiek, byle daleko stąd.
Nastała cisza, przerywana dźwiękami i cykania świerszczy. Nikt nie odezwał się przez dłuższą chwilę. Postanowiłam więc, że przerwę tę niezręczną martwotę.
- Przepraszam, nie powinnam zadawać tego pytania. Wszystko zepsułam - powiedziałam na odchodnym, podchodząc do drzwi. Nie zdążyłam ich jednak zamknąć.
- Poczekaj, nie idź. To moja wina. Jestem kompletnym idiotą, ranię tych, na których najbardziej mi zależy.
Przytulił mnie mocno i pocałował w środek głowy. Od razu poprawiło mi to nastrój. Moglibyśmy stać tak, wtuleni w siebie, przez całą wieczność.
- No, nie smuć się już, wszystko będzie dobrze, a nawet lepiej. A teraz chodź, spakujemy walizki.
Uwinęliśmy się z tym w około trzech minut. Kiedy skończyliśmy, zadowolona z tego, że nieprzyjemny rozdział pod tytułem "Gdzie wtedy byłeś?" mamy już za sobą, usiadłam na podłodze, opierając się plecami o kanapę. Anioł dołączył do mnie po kilku chwilach, zajęty wcześniejszym zapinaniem toreb.
- No to opowiesz mi o wszystkim od początku? - zachęciłam rozanielonym głosem.
- Oczywiście. Pamiętasz tę rozmowę, której finałem było moje wyjście z domu? - kiwnęłam głową - To było głupie. Naprawdę, zachowałem się dziecinnie. Chciałem pójść gdzieś, gdzie będę mógł spokojnie wszystko przemyśleć. Wybrałem wodospad. Gdy już tam dotarłem, spostrzegłem, że w cieniu drzew kokosowych stoi jakaś postać. Zrobiłem w jej stronę jeszcze kilka kroków i zobaczyłem nie kogo innego, tylko Heidi. Nie spodziewałem się jej wizyty, i to jeszcze w tym miejscu.
Sposób, w jakim opowiadał obojętnie jaką historię, zawsze bardzo mnie uspokajała. Gdybym mogła spać, już dawno leżałabym zwinięta w kłębek na jego kolanach.
- Przywitałem się z nią. Po krótkiej rozmowie wyciągnęła coś z torebki, podeszła do mnie i czymś spryskała. A później obudziłem się w fabryce, przykuty już łańcuchami. Nie było jej jednak w środku, wydawało mi się, że polowała, bo wyczułem zapach zwierzęcej krwi, ale to tylko moje przypuszczenia.A później pojawiłaś się ty - uśmiechnął się, ukazując równiutkie zęby - Skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać?
- Kobieca intuicja.
Zaśmiałam się. Pierwszy raz, odkąd zniknął mój ukochany.
``````````````````````````````````````````````````````````````````````
1500 wyświetleń, we made it!
Chciałabym gorąco podziękować wszystkim czytelnikom, szczególnie Esme, Charlotte♥, Rosemare . ♥, Jasmine. i Daga Ring. Kocham was mocno!
A co do rozdziału, to jest taki sobie. Chodziło mi w nim o to, aby trochę złagodzić życie Cullen'ów po jakże ciężkich dla nich przeżyciach.
Jak na razie, to weny lekko mi brak, ale postaram się sklecić coś specjalnie dla was. Choćbym nawet musiała prace domowe nad ranem odrabiać.
Do zobaczenia niebawem <3
Magda
fajny jest
OdpowiedzUsuńdzięki za podziękowanie mi <3
za... jak zawsze. <3 Nie martw się o wene. To stan w człowieku, który ujawnia się wtedy kiedy nie potrzeba, a zanika gdy chce się coś napisać. ;) Na serio! Ostatnio jak pisałam sprawdzian z angielskiego to do głowy wpadł mi pomysł na nn. xD Ach, ten stworek o imieniu ,Wena'! Często się gubi, ale zawsze odnajduję. Trzeba tylko poszukać. :)
OdpowiedzUsuńJasmine.
o-zmierzchu.blogspot.com
fforever-and-neverr.blogspot.com - Nowa ma twórczość. :) Zajrzyj. :D
nowy rozdział zapraszam ;d
OdpowiedzUsuńNie taki sobie tylko genialny <3 <3 Dzięki za podziękowanie <3
OdpowiedzUsuńblog fforever-and-neverr.blogspot.com
OdpowiedzUsuńzostał przeniesiony na because-it-is-love.blogspot.com
Głupio mi że tak późno przeczytałam rozdział, ale nie miałam jak. Mam mnóstwo nauki i prawie w każdym tygodniu jest albo sprawdzian, albo kartkówka... ;/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Podobała mi się rozmowa Esme z Carlisle'm o tym, czy doszło co pomiędzy nim, a Heidi. Na całe szczęście nie! Czekam na kolejny rozdział, życzę weny i dziękuje za podziękowania. ;*
U mnie nowy Rozdział :D
OdpowiedzUsuńŚwietny . Przepraszam ,że tak późno . Fajnie piszesz dialogi . ^^
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka . ;)
OdpowiedzUsuńhttp://my-vampire-mind.blogspot.com/2012/10/rozdzia-1.html